Menu podręczne - Sezon 2024/2025
Relacje meczowe: 10 Liga
Sytuacja w tabeli 10 ligi jest bardzo ciekawa, a różnice punktowe między czołową trójką bardzo małe. W niedzielne popołudnie wicelider Hiszpański Galeon mierzył się z FC Astrą, zespołem plasującym się na czwartym miejscu. Faworytem wydawała się ekipa Magnusa Michalskiego. Spotkanie długo toczyło się bez bramek, oba zespoły raziły niedokładnością, często też brakowało odpowiednich decyzji w rozegraniu akcji. Taki obraz gry widzieliśmy aż do 11 minuty, kiedy to bramkę dla Astry strzelił Tymur Velikdus. Po tym trafieniu spotkanie nieco się ożywiło. Oba zespoły nie broniły już tak dobrze, a na boisku robiło się coraz więcej przestrzeni. W takiej szybkiej, choć nieco chaotycznej grze zdecydowanie lepiej czuli się gospodarze, którzy poszli za ciosem. Bramkę na 2:0 strzelił Danylo Kononczuk, chwilę później podwyższył Velikdus i było już 3:0. Ten sam zawodnik jeszcze przed przerwą ustrzelił hat-tricka, dzięki czemu gospodarze prowadzili już 4:0. To zdecydowanie nie było po myśli gości, którzy szukali różnych rozwiązań, aby poprawić niekorzystny rezultat. Kapitan starał się częściej rotować i znaleźć odpowiednie ustawienie, które pozwoliłoby odrobić straty. Sygnał do walki dał Adam Strobel i to on jeszcze przed przerwą zmienił wynik na 4-1. Po zmianie stron dalej górowała FC Astra. Gospodarze całkowicie kontrolowali przebieg spotkania a mimo utraty bramki, nie zmieniali taktyki i dalej prezentowali bardzo ofensywny futbol. Wiedzieli, że zamknięcie się na własnej połowie, prędzej czy później przyniesie głupie błędy. W kolejnych minutach spotkanie nieco bardziej się otworzyło, dzięki czemu jedni i drudzy zdobyli po jednym trafieniu i na tablicy wyników było 5:3. Zawodnicy Hiszpańskiego Galeonu mieli jeszcze nadzieję na odrobienie strat, lecz ta szybko przygasła, gdy goście stracili szóstą bramkę. Spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 7:4, który wydaje się sprawiedliwy. Porażka kosztowała Hiszpański Galeon spadek na trzecie miejsce w tabeli, a FC Astra zbliżyła się do gości na zaledwie jeden punkt.
Pojedynek Essing Gorillaz z Gamba Veloce miał kilka podtekstów, które sprawiały, że choć obie ekipy dzieliła spora odległość w tabeli, to jednak był on nad wyraz interesujący. Gracze obu teamów doskonale się znają, trudno więc było sądzić, że są w stanie się czymkolwiek zaskoczyć. Bardzo długo utrzymywał się bezbramkowy remis i choć oba teamy próbowały przełamać strzelecki impas, na pierwszego gola musieliśmy czekać aż do 14 minuty, gdy piłkę do siatki skierował Alan Długołęcki. 5 minut później było już 0:2 i znów bramka padła po tym, jak goście odebrali piłkę rywalowi na jego połowie. Jak się zatem okazało, wysoki pressing odniósł zamierzony skutek. Po zmianie stron gospodarze szybko zdobyli bramkę kontaktową i wydawało się, że ten mecz nabierze rumieńców, jednak te nadzieje okazały się płonne, bo w drugiej części Gamba Veloce zdominowała swojego rywala. Rozkręcił się Filip Wolski, po bezbarwnej pierwszej połowie, drugą zagrał wybitnie – zdobył cztery bramki i dwukrotnie asystował swoim kolegom. Ale właściwie można tak napisać o całej drużynie – zdecydowanie w drugich 25 minutach faworyci włączyli wyższy bieg, a wraz z tym jak wynik rósł, zyskiwali więcej miejsca i podkręcali tempo. Essing dzielnie walczyło, ale jednak więcej jakości miał po swojej stronie rywal i Gamba Veloce odniosła zasłużone zwycięstwo 1:9. A że wpadkę w tej kolejce zaliczył Pers, okazało się, że goście rzutem na taśmę zdobyli mistrzostwo jesieni, natomiast gospodarze spadli na ostatnie miejsce w tabeli i na wiosnę czeka ich trudna walka o utrzymanie.
Zarówno Asap Vegas FC jak i WKS Bęgal bardzo słabo grały w obecnym sezonie Ligi Fanów i przed meczem zajmowały miejsca w strefie spadkowej ligowej tabeli. Od początku mecz był prowadzony w bardzo fajnym tempie i zaczął się od pięknego trafienia gospodarzy, Roberta Rzący. Na kolejną bramkę czekaliśmy aż do 21 minuty, kiedy doszło do wyrównania. Z rezultatem 1:1 drużyny schodziły na przerwę. Więcej sytuacji bramkowych mieliśmy w drugiej połowie. Już w pierwszych pięciu minutach tej części goście zdołali zdobyć trzy bramki. Gospodarze podjęli rękawice i minutę później zdołali zmniejszyć straty do dwóch bramek. Po upływie 60 sekund doczekaliśmy się kolejnego pięknego trafienia - tym razem w wykonaniu Michała Czapnika z WKSu. W tej odsłonie trwała wymiana ciosów i na każde trafienie jednych, drudzy odpowiadali i tak aż do wyniku 5:7 dla gości. Za zagranie ręką w polu karnym zawodnik gospodarzy otrzymał czerwoną kartkę i w ostatnich fragmentach na boisku istniała już tylko jedna drużyna. Co prawda rzutu karnego nie udało się wykorzystać, ale potem chłopaki dołożyli kolejne trzy bramki i ostatecznie wygrali 10:5. Do tego cennego triumfu przyczynił się Cezary Basior, który ostatecznie zakończył mecz z sześcioma trafieniami i jedną asystą. Zdobyte punkty pozwoliły WKS Bęgal przeskoczyć swoich bezpośrednich rywali i wyjść ze strefy spadkowej.
Zamykająca tabelę dziesiątej ligi drużyna MWSP podejmowała ekipę Bielany Legends, plasującą się na piątej pozycji. Goście, którzy ostatnio wpadli w dołek formy, stali się idealnym przeciwnikiem dla MWSP na poprawę sytuacji ligowej tuż przed zimową przerwą. Od pierwszego gwizdka gospodarze narzucili wysokie tempo, ruszając do ofensywy. Już w początkowych minutach Jan Michna dwukrotnie sprawdził czujność bramkarza Bielan, który popisał się udanymi interwencjami. Z każdą chwilą optyczna przewaga MWSP rosła, co zwiastowało rychłe trafienie. W 9 minucie Maksymilian Mytko otworzył wynik meczu, wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie. Chwilę później zawodnicy MWSP powiększyli przewagę do dwóch trafień. Goście nie potrafili znaleźć sposobu na skuteczną obronę rywali, a tuż przed przerwą gospodarze dorzucili kolejną bramkę, ustalając wynik pierwszej połowy na 3:0. Po zmianie stron MWSP kontynuowali świetną grę. Ich akcje były przemyślane i składne, co pozwalało regularnie kreować kolejne sytuacje strzeleckie. Takie podejście zaowocowało kolejnymi trafieniami, które powiększyły prowadzenie gospodarzy. Bielany Legends starały się odpowiadać, ale ich próby przeważnie kończyły się na doskonale dysponowanym Macieju Majewskim, bramkarzu MWSP. W końcu jednak goście przełamali się, zdobywając honorową bramkę. Ostatecznie mecz zakończył się zasłużonym zwycięstwem gospodarzy 5:1. Dla MWSP to doskonały prognostyk przed rundą rewanżową. Z kolei Bielany Legends pogłębiły swoją kryzysową serię, nadal poszukując formy, którą zgubiły w trakcie sezonu.
Przed tym starciem drużyna gości zajmowała pozycję lidera w 10. lidze, jednak ścisk na górze tabeli jest tak duży, że strata choć jednego punktu mogła Persów srogo kosztować. Ekipa gospodarzy plasuje się środku tabeli, a do ligowego pudła brakuje jej aż 9 punktów. Pierwsza część spotkania toczyła się pod dyktando zespołu FC Pers. Więcej atakowali, utrzymywali się przy piłce a napastnicy, pewnie wchodząc w skuteczny drybling, wychodzili na wygrane pozycje. Tak dobra gra w pierwszej połowie przy dużej nieskuteczności obu drużyn, zamknęła wynik w stosunku 0:2 po 25 minutach rywalizacji. Oczywiście Compatibl, mimo iż sytuacji kreowali o wiele mniej, to jednak swoje argumenty potrafili pokazać, ale też brakowało precyzji. W drugą połowę świetnie weszła drużyna gospodarzy, która w krótkim czasie odrobiła całą stratę z pierwszej odsłony. Przez tak szybką stratę prowadzenia, w szeregach drużyny Pers wdarły się kłótnie, niedokładność oraz zamieszanie, z czego coraz częściej przeciwnik zaczął korzystać. W pewnym momencie było już 5:2. Wściekła drużyna Pers rozpoczęła oblężenie bramki Compatibl. Mimo wielu sytuacji znów byli nieskuteczni i udało się zdobyć dwie bramki, co jak na ich potrzeby było za mało. Tym samym, tuż przed końcem rundy, stracili pozycję lidera. Gospodarze zagrali świetne spotkanie, które na pewno pozostanie na długo w pamięci, ponieważ rywal postawił trudne warunki, a mimo to udało odrobić się stratę i wygrać. To powinno dać im fajne perspektywy na drugą część sezonu. Bo skoro wygrali z liderem, to mogą wygrać z każdym.