Menu podręczne - Sezon 2024/2025
Relacje meczowe: 6 Liga
Zakończenie sezonu w 6 lidze było wyjątkowo ważne dla FC Kanonierów. Ich rywale, Bad Boys, byli już pewni miejsca na podium, ale gospodarze - dzięki zwycięstwu - mogli wywalczyć utrzymanie w ostatniej kolejce. Nie było o to łatwo, bo strzelanie rozpoczęli wicemistrzowie. Pierwszą bramkę zdobył Piotr Lach, wykorzystując długie podanie Kozłowskiego. Drugie trafienie zaliczył natomiast Pyrka, któremu asystował strzelec pierwszego gola. Przy dwubramkowej przewadze na boisku pojawili się zmiennicy, ale to właśnie strata Bartka Podobasa sprawiła, że FC Kanonierzy wrócili do gry. Na 2:2 trafił Jan Dolniak, zakładając “siatkę” bramkarzowi rywali. Do przerwy Bad Boys prowadzili jednak 4:2, bo do gry wrócił podstawowy skład. W drugiej części meczu pierwszego gola strzelił bramkarz Zielonych, uderzając z własnego pola karnego. Następną bramkę zdobył natomiast Staniszewski, trafiając głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Chwilę później próbował powtórzyć tę sztukę, ale tym razem golkiper gospodarzy nie dał się zaskoczyć. W końcówce gospodarze strzelili jeszcze dwa gole, ale na nic się to nie zdało i ostatecznie w spotkaniu raczej bez większej historii, faworyci triumfowali 8:4.
Mecz Więcej Sprzętu niż Talentu z Miksturą nie miał większego wpływu na kształt tabeli. Obie ekipy znały już miejsca, na których zakończą sezon i żaden wynik nie mógł tego zmienić. Gospodarze zmagania kończyli na piątej lokacie, dzięki której zobaczymy ich w Pucharze Ligi Fanów. Z drugiej strony Mikstura, która już w poprzedniej kolejce zapewniła sobie mistrzostwo i do tego spotkania mogła podejść ze spokojną głową. Gra toczyła się już tylko o wyróżnienia indywidualne i na tym zależało przede wszystkim Patrykowi Zychowi, co było widać od pierwszej minuty meczu. Premierowa część tej rywalizacji była mocno wyrównana. Choć obie ekipy szukały swoich szans na zdobycie gola, to jednak ta sztuka udała im się tylko raz po każdej ze stron. Wynik otworzył Dominik Banasiewicz, a wyrównał Mikołaj Jochemski. Tak niski wynik to w dużej mierze zasługa obu golkiperów, którzy wywiązywali się ze swoich zadań bez zarzutu. Druga połowa zaczęła się pod dyktando Mikstury, która wyszła na prowadzenie 1:3. Wydawało się, że goście dowiozą korzystny rezultat, ale WSnT zagrało bardzo ambitnie i nie dość, że udało im się wyrównać po dwóch trafieniach Damiana Węgierka, to jeszcze w dodatku wyszli na prowadzenie 4:3. Mikstura ruszyła do ataków i ponownie doprowadziła do remisu, ale ostateczny cios zadali gospodarze, którzy wygrali to spotkanie w stosunku 5:4. Choć z perspektywy walki o miejsce w tabeli, ten mecz był o przysłowiową „pietruszkę”, to jednak zobaczyliśmy ciekawy i przede wszystkim zacięty pojedynek, gdzie obu ekipom zależało na zwycięstwie. Mikstura, mimo iż wydawała się hegemonem w tej lidze ostatecznie skończyła rywalizację z zaledwie jednym punktem przewagi nad Bad Boysami. Gospodarze natomiast pokazali, że potrafią rywalizować z najlepszymi w tej klasie rozgrywkowej i być może w przyszłym sezonie będą bili się o najwyższe cele.
Dużo emocji, niestety również tych negatywnych, przyniósł nam mecz Crimson Boys z Wiecznie Drugimi. Już w 2 minucie spotkania Jakub Szczepanik zdobył bramkę na 1:0, wykorzystując przechwyt kolegi z drużyny. Po chwili Damian Kucharczyk podwyższył na 2:0. Wiecznie Drudzy poszukiwali swoich okazji, potrafili wyjść na niezłą kontrę 3 na 2, jednak brakowało konkretów. Upragnioną bramkę kontaktową Oskar Krajewski zdobył w 10 minucie, po przechwycie na połowie przeciwnika. Później jednak gospodarze przejęli inicjatywę i strzelili 4 gole, wychodząc na komfortowe prowadzenie 5:1. W drugiej połowie goście od początku zaatakowali i Piotr Kawka szybko zanotował trafienie na 5:2. Zanim jednak Wiecznie Drudzy mogli złapać kontakt, Crimson Boys ponownie odskoczyli na czterobramkową przewagę. Z czasem atmosfera zaczęła gęstnieć, coraz częściej dochodziło do mniejszych lub większych przepychanek w walce o piłkę. Wiecznie Drudzy trafili na 6:3 i szukali kolejnych okazji, aby zbliżyć się do gospodarzy. W 40 minucie mieli nawet fantastyczną okazję, aby zmniejszyć stratę, ale w doskonałej okazji piłka przeleciała nad bramką. A że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, golem na 7:3 zostali skarceni przez grającą już na oparach drużynę gospodarzy. Wiecznie Drudzy dalej twardo walczyli o wynik. Niestety, w 44 minucie doszło do niebezpiecznej i zupełnie niepotrzebnej sytuacji. Wybuchła z tego przepychanka a obie drużyny dokończyły mecz o jednego zawodnika mniej. Na szczęście, pomimo chwil grozy udało się dograć mecz do końca. W ostatniej akcji, po kontrataku, Crimson Boys ustaliło wynik spotkania na 8:3.
W starciu After Woli z KS Iglicą Warszawa mieliśmy do czynienia ze sporymi emocjami. Gospodarze bowiem ciągle liczyli się w walce o medale. Goście natomiast do samego końca rozgrywek nie mogli być pewni pozostania w 6 lidze. Dzięki tak ciekawemu zestawieniu mogliśmy się spodziewać ogromu emocji i piłkarskiej, zaciętej rywalizacji. Nie pomyliliśmy się, a pierwsi do głosu doszli sensacyjnie zawodnicy w czarnych strojach. Radość nie trwała jednak zbyt długo, ponieważ rywale błyskawicznie rzucili się do odrabiania strat. Najpierw za sprawą trafienia Goljasza wyrównali, by później po golu Bartka Matuszkiewicza objąć prowadzenie. Mimo tak niefortunnego obrotu spraw Iglica nie poddała się i jeszcze bardziej postawiła na ofensywę. Odsłoniony zespół Radka Sówki zainkasował z tego powodu jeszcze dwie bramki, (w tym jedną z rzutu wolnego zdobytą przez golkipera rywali, Jakuba Cygana) zdobywając zaledwie jedną. Z tego powodu na przerwę obydwa zespoły skierowały się przy wyniku 4:2. Jak o pierwszej odsłonie tego meczu można napisać wiele, tak o drugiej wręcz przeciwnie. Szersza ławka After Woli miała w tym kluczowe znaczenie, ponieważ to dzięki częstemu rotowaniu składem, zawodnicy obecni na placu gry pozostawali świeży, głodni gry i przede wszystkim skuteczni na boisku. Prawdziwy popis piłkarskiego rzemiosła pokazał w tej części niezwykle skuteczny Patryk Abbassi, dzięki któremu ekipa z Woli mogła cieszyć się z pokaźnej wygranej 11:4.