reklama reklama
usuń na 24h reklama
menu ligowe
Archiwum
poziomy rozgrywek
aktualnośći
aktualnośći
Rozgrywki
Statystyki
Futbol.tv
turnieje
Wywiady
PUCHAR FANÓW
Galeria
Ekstraklasa
1 Liga
2 Liga
3 Liga
4 Liga
5 Liga
6 Liga
7 Liga
8 Liga
9 Liga
10 Liga
11 Liga
12 Liga
13 Liga
14 Liga
15 Liga
16 Liga
ID
Godzina
Gospodarz
Wynik
Gość
Raport
1
15:00

Absolutny mecz na szczycie, o absolutnie najwyższą stawkę – no bo jak inaczej możemy nazwać starcie dwóch głównych kandydatów do mistrzostwa 8. Ligi? Będące w wybitnej formie Mareckie Wygi miały aspiracje, by po ewentualnym zwycięstwie wskoczyć na fotel lidera, natomiast mający nad nimi dwupunktową przewagę FC Fenix zamierzał dołożyć wszelkich starań, by o trzy oczka ten dystans powiększyć. Większą koncentracją od rozpoczynjącego gwizdka wykazali się ci drudzy, przeprowadzając w swoim pierwszym kontakcie z piłką akcję bramkową, kiedy to z prawego skrzydła Nazar Mocyk obsłużył precyzyjnym płaskim dośrodkowaniem Mykolę Vietrienko, który nie miał problemów z wpakowaniem futbolówki do pustej bramki. Gospodarze wyglądali zupełnie inaczej niż nas do tego przyzwyczaili, zupełnie tak, jakby na boisku byli jedynie ciałem, lecz nie myślami. I gdyby nie Mateusz Bucior, to Wygi mieliby o wiele trudniej „wrócić do gry” – ów bramkarz najpierw intuicyjnie wybronił nogą strzał Maksima Surko, a niedługo potem nie dał się pokonać Dmytro Balabasovowi. Drużyna z Marek powoli wracała na właściwe tory, strasząc rywali coraz ciekawszymi akcjami ofensywnymi, lecz ich przebudzenie z letargu przebiegało zbyt wolno. Wykorzystali to gracze w niebieskich koszulkach, konstruując akcję na 0:2, w której dośrodkowanie z prawej strony od Mocyka wykończył strzałem z powietrza Dmytro Artyugin. Z minuty na minutę, poczynania Wyg wypadały jednak coraz lepiej i mimo dużej dozy niedokładności, wreszcie zaczynali przypominać drużynę, która wiosną zanotowała przecież trzy zwycięstwa z rzędu. Upragnione przełamanie nastąpiło około dziewiętnastej minuty rywalizacji za sprawą potężnego wyrzutu autowego w wykonaniu Piora Wtulicha wprost na głowę Damiana Kotowskiego. Nim goście zdążyli w pełni dojść do siebie, ich przeciwnicy doprowadzili już do wyrównania – prawą stroną popędził Wtulich, zwiódł obrońcę rywali i wygrał przebitkę, po czym strzelił w bramkarza, lecz piłka trafiła z powrotem do gracza z numerem 4 i odbiła się od niego na tyle szczęśliwie, że dopadł do niej czekający pod bramką Kotowski, ustalając wynik na 2:2. Na drugą połowę obie ekipy wyszły niezwykle zmotywowane by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, dzięki czemu mogliśmy oglądać mnóstwo ofensywnego futbolu w najczystszej postaci. Doskonałą okazję z rzutu wolnego miał Mocyk, ale jego strzał wybił z linii bramkowej czujny Oleksandr Hutarov. Te wyrównane zawody obfitowały również w pojedynki fizyczne i agresywniejsze wejścia, przez co za dwa faule w krótkim odstępie czasu żółtą kartkę obejrzał Tomasz Kąkol. Zarówno gospodarze, jak i goście walczyli dzielnie o każdy centymetr boiska, lecz wraz z upływem czasu w szybko następujących po sobie kontratakach widać było coraz większy problem z celnością podań i wykończeniem u obu stron. Końcówka spotkania zdecydowanie należała do Mareckich Wyg, którzy stworzyli tak wiele okazji do gola, że tylko jeden Bóg wie, jakim cudem ostatecznie nie znaleźli już drogi do siatki. Patrząc przez pryzmat całych zmagań, podział punktów jawić się może jako wynik sprawiedliwy, niemniej, mając wzgląd na finałowe minuty, to gospodarze mogą sobie pluć w brodę, że nie zdołali przypieczętować świetnej drugiej polowy bramką dającą nie tylko zwycięstwo, ale i pierwsze miejsce. A tak, wszystko jest już w rękach FC Fenix.

3
18:00

Po dość obiecującym początku wiosny OldBoys Derby II złapało zadyszkę. W 13 kolejce na drodze do trzech punktów stanęła im druga drużyna Siriusa. Goście jak dotąd radzą sobie bardzo dobrze i liczyliśmy na wyrównane widowisko. Pierwsza połowa zdecydowanie należała do drużyny Siriusa, która już w drugiej minucie wyszła na prowadzenie. Autorem ów bramki był Ihor Pivovar, który wyróżniał się na tle swoich kolegów. Najlepszy strzelec wśród gospodarzy Łukasz Łukasiewicz szybko odpowiedział na straconego gola doprowadzając do remisu. Od tej chwili gole zdobywali już tylko zawodnicy gości, którzy bez większych problemów przedostawali się pod bramkę Rafała Wieczorka. Dopiero parę ostatnich minut przyniosło wyrównaną grę. W ostatniej akcji pierwszej połowy jej wynik na 1:6 ustalił zdobywca pierwszego gola Ihor Pivovar. Druga część meczu była wyrównana. Gospodarze zaczęli lepiej spisywać się z przodu, co zaowocowało dwoma golami zdobytymi w małym odstępie czasowym. Goście musieli się namęczyć, aby nie utracić trzy bramkowej przewagi. Pierwszy gol Siriusa, jaki zobaczyliśmy w tej części meczu padł dopiero 12 minut przed końcowym gwizdkiem. OldBoys Derby II, aby pozostać z nadziejami, choć by na remis momentalnie odpowiedziało zdobywając kolejnego gola. Upływający czas działał na niekorzyść gospodarzy, którzy nie wątpili w odmienienie losów meczu. Trzy minuty przed końcem szybka wymiana ciosów ustaliła końcowy wynik 5:8. Sirius II odniosło swoje trzecie zwycięstwo z rzędu przybliżając się do podium. OldBoys Derby II z dwoma punktami na wiosnę weszło w strefę spadkową i jeżeli myślą o grze w pucharze kończącym sezon 2024/2025 muszą wziąć się do roboty.  

5
20:00

W ostatnim kwietniowym spotkaniu 8 ligi, gospodarze walczyli o pierwsze wiosenne zwycięstwo. Szybka bramka na 1:0 autorstwa Bartka Fiksa podziałała na Tornado Squad jak płachta na byka. Goście przeszli do huraganowych ataków, z których padło aż 5 bramek. Wyróżniał się przede wszystkim Cong Minh Duong, który za wszelką cenę próbował się przypodobać nielicznej grupce kibiców gości, którzy przybyli na arenę Grenady. Tuż przed przerwą na Hubert Posacki strzelił bramkę na 2:5, sygnalizując gotowość gospodarzy do walki w drugiej odsłonie. 

Na nieszczęście dla TRCH zawodnicy Tornado Squad mieli inne plany tego wieczora. Goście ponownie podkręcili tempo, szybko odskakując na pięciobramkowe prowadzenie. Dopiero przy wyniku 2:7 gospodarze ponownie doszli do głosu, jednak trudno im było pokonać świetnie dysponowanego Macieja Laskowskiego. Kolejne bramki dla TRCH padły dopiero jak w szeregi gości wdarło się rozluźnienie. Najpierw Bartek Fiks podał piłkę do Szymona Dąbrowskiego, później Jakub Grabowski wykorzystał nonszalancję przyjezdnych w polu karnym i na 10 minut do końca na tablicy widniał wynik 4:7. 

Wtedy jednak goście ponownie się zmobilizowali, na boisko weszła piątka wypoczętych zawodników i nawet minutowa kara wynikła z nieprzepisowej zmiany nie wpłynęła na ich niekorzyść. Bartek Stokowiec przypieczętował swój dobry występ kolejną bramką, a na koniec wpisał się na listę strzelców Mateusz Romanowski, dzięki czemu Tornado Squad pokonało TRCH aż 4:9. Tym samym goście umocnili swoją pozycję w wyścigu o miejsce premiowane biletem na Puchar Ligi Fanów (mają tyle samo punktów co Sirius II oraz Bulbez Team Bemowo, jednakże z obydwoma drużynami Tornado Squad ma korzystny bilans meczów bezpośrednich), natomiast gospodarze stracili kolejne oczka w walce o utrzymanie - do bezpiecznej strefy brakuje im już 7 punktów).

Reklama