Sezon 2024/2025
Relacje meczowe: 11 Liga
Force Fusion miało jedno zadanie – wygrać ostatni mecz i bez oglądania się na wynik Astany przypieczętować mistrzowski tytuł.
Już przed pierwszym gwizdkiem akcje gości wyraźnie wzrosły. W składzie Lisów zabrakło bowiem kluczowych zawodników odpowiedzialnych za siłę ofensywną: Damiana Borkowskiego, Kamila Jarosza i Miłosza Górskiego. To poważne osłabienie drużyny Roberta Prządki. Zgodnie z oczekiwaniami Force Fusion od początku ruszyło do ataku – i bardzo szybko objęło dwubramkowe prowadzenie. Choć Lisy odpowiedziały golem kontaktowym, dalszy przebieg meczu należał już wyłącznie do Ruslana Yakubiva i jego zespołu.
Worek z bramkami rozwiązał się na dobre – po zaledwie 10 minutach Force Fusion prowadziło już 1:6. I wtedy jakby coś się w grze gości zacięło. Do końca pierwszej połowy nie padła już żadna bramka. Choć Force Fusion nadal dominowało i często zamykało rywala na jego połowie, brakowało konkretnych wykończeń. Z kolei Lisy próbowały szukać swoich szans w kontratakach, jednak świetnie spisywała się defensywa kierowana przez Oleksandra Pliakina.
Po przerwie, ku zaskoczeniu, gospodarze złapali wiatr w żagle – szybko zmniejszyli straty do 3:6, a przez chwilę wydawało się, że mogą jeszcze sprawić liderowi poważne problemy. Te dwa gole zadziałały jednak jak kubeł zimnej wody na Force Fusion. Niezawodny Ruslan Yakubiv w końcu przerwał strzelecki impas i przywrócił kontrolę swojej drużynie. Lisy z każdą minutą opadały z sił i nie były już w stanie odwrócić losów spotkania. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Force Fusion 3:11. Wynik mógł być jeszcze wyższy, gdyby nie kilka świetnych interwencji bramkarza gospodarzy.
Po końcowym gwizdku Force Fusion mogło rozpocząć świętowanie mistrzostwa, natomiast Lisy kończą sezon na piątym miejscu.
W 18. kolejce sezonu 2024/25 na sektorze A FC Astana zmierzyła się z Borowikami. Dla gospodarzy był to mecz bez większej stawki – nawet w przypadku porażki kończyli sezon na drugim miejscu. Podobnie wyglądała sytuacja Borowików, którzy mieli już zapewnione utrzymanie, niezależnie od wyniku. Wobec braku presji z obu stron, spotkanie miało typowy charakter „meczu do dogrania”, jakich wiele w końcówkach sezonu.
Mimo gry bez nominalnego bramkarza, Astana rozpoczęła z dużym animuszem i już po kilku minutach prowadziła 3:0. W dalszej części pierwszej połowy gospodarze nie zwalniali tempa, a pierwsze trafienie Borowików padło dopiero około 15. minuty. Za każdym razem, gdy goście zdobywali bramkę, Astana odpowiadała kilkoma kolejnymi. Do przerwy wynik mówił sam za siebie – 9:2 dla miejscowych.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Gospodarze dalej przeważali i w pewnym momencie prowadzili już różnicą aż dwunastu goli. Dopiero w końcówce meczu Borowiki zdołały nieco odrobić straty, ale było już za późno, by wpłynąć na losy spotkania. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 17:5 dla Astany.
Zdecydowanie było to jednostronne widowisko, choć można przypuszczać, że gdyby miało większą wagę, Borowiki zaprezentowałyby się znacznie lepiej. W tym przypadku jednak górę wzięła różnica w podejściu i motywacji na koniec sezonu.
Choć wiele wskazywało na to, że spotkanie Dżentelmeni – FC Legion UA będzie jedynie „o pietruszkę”, obie drużyny potraktowały ostatni akord sezonu z pełną powagą. Emocji nie brakowało, a mecz mimo braku stawki dostarczył solidnego widowiska.
Pierwszy cios zadali goście – Vysotskyi wykończył składną, drużynową akcję mocnym uderzeniem zza pola karnego, otwierając wynik. Legion dominował, stwarzając liczne sytuacje, ale świetna postawa bramkarza Dżentelmenów długo trzymała gospodarzy w grze. Tuż przed przerwą jednak nie miał już nic do powiedzenia – Kremienishchuk huknął niemal z połowy boiska i zdobył efektownego gola na 0:2.
Druga połowa zaczęła się zaskakująco – Dżentelmeni przebudzili się błyskawicznie. Feliga trafił na 1:2 po kozłującym strzale z czuba. Chwilę później gospodarze mieli szansę na wyrównanie – po faulu Legionu sędzia wskazał na wapno, ale Oleszczuk uderzył nad bramką. Co się odwlecze, to nie uciecze – kilka minut później Słyk uderzył z dystansu między nogami obrońcy i doprowadził do remisu 2:2.
To jednak tylko podrażniło gości. Legion szybko odzyskał inicjatywę. Kremienishchuk przechwycił piłkę i płaskim strzałem przywrócił swojej drużynie prowadzenie. Chwilę później Vysotskyi podwyższył wynik kolejnym trafieniem zza pola karnego, a następnie skompletował hat-tricka, wykorzystując znakomite, długie podanie od bramkarza. W końcówce Kremienishchuk jeszcze raz błysnął, ustalając wynik na 2:6 po kolejnym przechwycie i precyzyjnym strzale po ziemi.
FC Legion UA kończy sezon efektownym zwycięstwem, potwierdzając swoją solidność i ofensywny potencjał. Dżentelmeni mimo porażki mogą być z siebie dumni – pokazali charakter, walczyli do końca i nie odpuścili ani na moment.
W ostatnim meczu sezonu 11. ligi doszło do emocjonującego starcia o wszystko – Joga Bonito podejmowała Boiskowy Folklor w pojedynku, który decydował o „być albo nie być” w lidze.
Stawka była jasna: zwycięzca się utrzymuje, przegrany spada. W takich okolicznościach nie mogło zabraknąć emocji, nerwów i boiskowego dramatu – i to wszystko dostaliśmy już od pierwszego gwizdka. Pierwsza połowa to prawdziwa kanonada bramek. Obie drużyny wyszły z nastawieniem ofensywnym, co zaowocowało wynikiem 4:3 do przerwy. Tempo było zawrotne – akcje przenosiły się z jednego pola karnego pod drugie, a defensywy nie radziły sobie z presją rywali i stawką meczu. Joga Bonito imponowała organizacją w ataku, ale Boiskowy Folklor odpowiadał groźnymi kontrami i indywidualnymi błyskami swoich graczy.
Druga połowa miała już zupełnie inny charakter – obie ekipy zaczęły odczuwać trudy sezonu. Tempo gry spadło, pojawiło się więcej niedokładności i nerwowych decyzji, ale emocje wcale nie opadły. Każda kolejna bramka mogła być decydująca. Mimo wyrównanej walki i zrywu Boiskowego Folkloru, to Joga Bonito zdołała utrzymać minimalne prowadzenie i ostatecznie wygrała 6:5.
To zwycięstwo oznacza dla nich utrzymanie w lidze – wywalczone w morderczym stylu, w meczu, który bez wątpienia przejdzie do historii sezonu jako jedno z najbardziej dramatycznych widowisk.
Boiskowy Folklor, mimo ambitnej i walecznej postawy, musi pogodzić się ze spadkiem.
O godzinie 12:00 na sektorze C Areny AWF rozegrano mecz pomiędzy Shitable a Furduncio Brasil II. Choć podobnie jak starcie Astany z Borowikami nie miał on już wpływu na układ tabeli, przebieg spotkania był zupełnie inny – pełen emocji, zaciętej walki i ambicji godnej finału o mistrzostwo.
Pomimo ostatniego miejsca w tabeli, drużyna gości grała jak równy z równym i momentami imponowała zaangażowaniem. Shitable prowadziło już 3:1, ale Brazylijczycy nie zamierzali się poddawać i doprowadzili do wyrównania. Co więcej, do przerwy to właśnie oni schodzili z boiska z prowadzeniem 3:4, co było sporym zaskoczeniem.
Po zmianie stron jednak coś w szeregach gości się zacięło. Przerwa nie wpłynęła na nich dobrze – możliwe, że stracili rytm gry. Przełomowym momentem był rzut karny dla gospodarzy, po którym wynik brzmiał 4:4. Od tego momentu to Shitable przejęło inicjatywę. Wyszli na prowadzenie 6:4 i nie oddali go już do końca spotkania.
Furduncio Brasil II próbowało jeszcze wrócić do gry – za każdym razem, gdy łapali kontakt, gospodarze odpowiadali kolejnym trafieniem. W ostatniej minucie pięknego gola zdobył Mattis, dając nadzieję na remis, ale czasu na kolejną akcję już - niestety dla nich - zabrakło.




Warszawa
Łódź






)
)
)
)
)
)
)
)
)
)