Sezon 2024/2025
Relacje meczowe: 4 Liga
Zapowiadaliśmy mecz na styku – i faktycznie tak było. Przez większość spotkania Team Ivulin dzielnie przeciwstawiał się faworyzowanemu Rock’n Rollowi, jednak w końcowym rozrachunku to goście okazali się lepsi.
Długimi fragmentami Rock’n Roll grał z przesadnym luzem, co pozwalało Ivulinowi utrzymywać się w grze. Gospodarze, dzięki ciężkiej pracy na boisku, za każdym razem odpowiadali na trafienia rywali. Dopiero pod koniec pierwszej połowy wicemistrz 4. ligi przykręcił śrubę i odskoczył na dwa trafienia. A mogło być jeszcze wyżej – w ostatniej chwili Hierman Rutkouski wybił piłkę z linii bramkowej.
W drugiej odsłonie oglądaliśmy więcej tego samego co wcześniej. Chwila rozprężenia przyjezdnych wystarczyła, by Team Ivulin doprowadził do wyrównania. Idealnie ten moment oddaje bramka Maksima Tarasievicha na 5:5 – Vladyslav Voronov niecelnie podał w okolice połowy boiska, a gdy zawodnicy Rock’n Rolla musieli przerwać akcję faulem, poszkodowany szybko wziął piłkę i przelobował wracającego do bramki golkipera gości. Zaangażowanie gospodarzy wystarczyło niestety na 40 minut wyrównanej walki, po których na tablicy widniał wynik 6:6. Podobnie jak w pierwszej części meczu, Rock’n Roll przyspieszył w końcówce i nie pozostawił Ivulinowi szans na zdobycie choćby punktu. Goście w tej fazie zdobyli cztery bramki – po wyjściu na prowadzenie 6:8, gospodarze rzucili się do ataku i zdołali strzelić kontaktowego gola (7:8), jednak kolejne próby nie przyniosły efektu.
Wykorzystując zmęczenie przeciwników, w ostatnich trzech minutach meczu Oleksandr Targomin podwyższył na 7:9, a wynik spotkania w ostatnich sekundach ustalił Vladyslav Voronov.
W 4. lidze losy mistrzostwa były już przesądzone — Vikersonn jako pierwsi w Lidze Fanów zapewnili sobie tytuł. W 18. kolejce przyszło im zmierzyć się z BJM Development. Niespodziewanie skład gości zasiliło aż czterech nowych zawodników, w tym Kuba Jóźwiak z ekstraklasowych Gladiatorów oraz bramkarz Robert Jaoko z Warsaw Rangers (1. liga). Dzięki takim wzmocnieniom BJM Development stało się - przynajmniej na papierze - jedną z najmocniejszych drużyn tej ligi.
Vikersonn było wyraźnie zaskoczone takim obrotem spraw. Choć do przerwy prowadzili 4:2, to goście prezentowali się lepiej pod względem gry ofensywnej. Słupek, poprzeczka, słabsze wykończenia oraz świetne interwencje bramkarza gospodarzy powstrzymały ich przed wyrównaniem. Przewagą Vikersonna było lepsze zgranie i organizacja gry, ale pod względem umiejętności indywidualnych to BJM dominowało.
Druga połowa rozpoczęła się dobrze dla mistrzów — podwyższyli prowadzenie na 5:2. Jednak na tym ich strzelecki dorobek się zatrzymał. Trudno powiedzieć, co było tego przyczyną — dekoncentracja, brak motywacji czy po prostu fizyczne zmęczenie. BJM natomiast złapało wiatr w żagle i zaczęło bezlitośnie wykorzystywać każdy błąd gospodarzy. Z wyniku 5:2 zrobiło się 5:7, a goście zanotowali imponujący comeback.
To ciekawa i nietypowa sytuacja — gdyby mecz miał znaczenie w kontekście układu tabeli, BJM prawdopodobnie zostałoby ukarane walkowerem na rzecz Vikersonna ze względu na nieuprawnionych zawodników. Tym razem jednak kończy się to „jedynie” drugą porażką mistrzów w sezonie.
Ostatnia, 18. kolejka 4. ligi przyniosła absolutny hit w dolnej części tabeli – mecz o wszystko między Bad Boys a Szmulkami Warszawa. Obie drużyny znajdowały się tuż nad strefą spadkową i walczyły o bezpieczne utrzymanie w lidze. Bad Boys mieli przed meczem 21 punktów, Szmulki – 20. Stawką tego starcia było więc pozostanie w lidze bez konieczności oglądania się na wyniki innych.
Pierwsza połowa, mimo ogromnej presji i determinacji obu zespołów, zakończyła się bezbramkowo 0:0. Choć optyczną przewagę mieli gospodarze, między słupkami fenomenalnie spisywał się Karol Dębowski – bramkarz Szmulek Warszawa. Jego refleks, gra na przedpolu i świetna intuicja kilkukrotnie ratowały gości przed stratą gola i utrzymywały ich w grze.
Po przerwie jednak Bad Boys przełamali opór rywali i pokazali, że nie zamierzają spadać bez walki. Na prowadzenie gospodarzy wyprowadził niezawodny Kuba Sołecki – i był to dopiero początek jego koncertu. Sołecki zdobył aż 5 bramek i dołożył asystę, stając się niekwestionowanym bohaterem tego spotkania. Jego zwinność, szybkość i kliniczna skuteczność sprawiły, że defensywa Szmulek kompletnie się posypała.
Ostatecznie Bad Boys wygrali pewnie 6:3, kończąc sezon z 24 punktami i zapewniając sobie utrzymanie w lidze. Szmulki, z dorobkiem 20 punktów, muszą pogodzić się z niestety z tym, że w kolejnej kampanii będą grali o klasę niżej.