Sezon 2024/2025
Relacje meczowe: 2 Liga
Niedzielny mecz 2. ligi idealnie pokazał, jak ogromne znaczenie może mieć obecność jednego kluczowego zawodnika. Starcie pomiędzy Korsarzami a FC Niko UA nie miało już wpływu na końcowy układ tabeli — gospodarze mieli zapewniony udział w Pucharze Ligi, a goście wiedzieli, że spadają do niższej ligi. Mimo to obie drużyny podeszły do spotkania z pełnym zaangażowaniem.
Początek należał do FC Niko UA. Już w 2. minucie Vitalii Diiev sfinalizował ładną, wielopodaniową akcję gości. Obie strony próbowały dalej atakować, ale zbyt często brakowało im precyzji — czy to w ostatnim podaniu, czy w wykończeniu. Kiedy wydawało się, że do przerwy nie zobaczymy już zbyt wielu emocji, gra nabrała rozpędu. W 15. minucie dwa razy błysnął Beniamin Chrapowicki – najpierw wykorzystał świetne podanie od Marcinkiewicza, a chwilę później z determinacją ograł bramkarza i obrońcę, by dograć piłkę do Woźniaka i dać Korsarzom prowadzenie. Ich radość nie trwała jednak długo. W 18. minucie przypomniał o sobie lider FC Niko, Anatolii Ursu. Rozpoczął akcję od własnego pola karnego, popędził w pole karne rywala i wykończył ją bez asysty ze strony obrońców. Kilkanaście sekund później oddał sytuacyjny strzał lewą nogą — piłka wpadła do siatki, a goście schodzili na przerwę z prowadzeniem 3:2.
Druga połowa mogła potoczyć się różnie, ale wtedy na boisku pojawił się Jan Jabłoński i odmienił grę Korsarzy. Wniósł energię, uporządkował poczynania zespołu i natychmiast dał impuls ofensywie. W 30. minucie asystował przy kolejnym trafieniu Chrapowickiego, chwilę potem obił poprzeczkę. FC Niko próbowało jeszcze zagrozić bramce Zalewskiego - najbliżej wyrównania był Nikita Zgura, ale bramkarz Korsarzy spisał się znakomicie.
W końcówce Jabłoński wywalczył jeszcze rzut karny, a Chrapowicki, który był bezbłędny tego dnia, skompletował hat-tricka. Korsarze, mimo dwukrotnej straty prowadzenia, potrafili podnieść się i ostatecznie zasłużenie wygrali spotkanie.
Spotkanie pomiędzy We Love Life Husarią Mokotów a Orzełami Stolicy miało ogromne znaczenie dla dolnych rejonów tabeli. Gospodarze walczyli o utrzymanie, mając minimalną przewagę nad strefą spadkową, natomiast goście – zamykający ligową tabelę – szukali premierowego zwycięstwa w tej rundzie i chcieli zakończyć sezon z podniesioną głową.
Mecz od początku był bardzo wyrównany. Pierwszy sygnał do ataku dała Husaria – na listę strzelców wpisał się Vladyslav Rakhmail, który wykorzystał doskonałe podanie kolegi. Orzeły jednak szybko odpowiedziały – po sześciu minutach wykorzystały zamieszanie w polu karnym gospodarzy i doprowadziły do wyrównania. W dalszej części pierwszej połowy gra była otwarta i dynamiczna, obie drużyny stwarzały sobie groźne sytuacje. Do przerwy na tablicy wyników widniał remis 3:3.
Po zmianie stron tempo gry nieco spadło, ale to Orzeły zaczęły przejmować inicjatywę. Świetne zawody rozgrywał Maciej Kiełpsz, który wziął ciężar gry na swoje barki i skompletował hat-tricka w drugiej połowie. Goście wykorzystywali błędy rywali i grali z większym spokojem, co przełożyło się na końcowy wynik – 6:4 dla przyjezdnych. To długo wyczekiwane zwycięstwo pokazało, że mimo zajmowania ostatniego miejsca, potrafią grać skutecznie i z charakterem.
Husaria Mokotów mimo porażki może mówić o szczęściu – utrzymali się nad strefą spadkową i zachowali ligowy byt, choć końcówka sezonu zdecydowanie nie należała do łatwych.
Tak powinny wyglądać spotkania o pietruszkę! W meczu AGAPE Team z Zorią było wszystko – zabójcze tempo, dużo bramek i emocje do samego końca! Już w trzeciej minucie Adrian Wełpa błysnął umiejętnościami – przejął piłkę, pobiegł do kontrataku, minął przeciwnika i wyłożył futbolówkę koledze. Bramka Filipa Woźnicy na pustaka była już tylko formalnością.
Później jednak skuteczniejsi byli goście, którzy szybko przeszli do kontrofensywy. Najpierw AGAPE dostało sygnał ostrzegawczy, gdy Zoria trafiła w poprzeczkę, jednak później przyjezdni byli już bezbłędni. Vladyslav Burda wykorzystał pressing kolegów i z najbliższej odległości pokonał Bartka Sobczyka. Chwilę później Yauheni Novik pewnie wykorzystał rzut karny i zrobiło się 1:2. Gracze AGAPE próbowali przetrwać okres dominacji gości, jednak na przerwę schodzili z dwubramkową stratą – tuż przed końcem pierwszej połowy Vladyslav Burda świetnym strzałem przy słupku ustalił wynik na 1:3.
W przerwie gospodarze musieli przekazać sobie sporo cennych uwag, bo na początku drugiej odsłony wyglądali zdecydowanie lepiej. Najpierw Michał Knajdrowski skopiował zagranie Burdy z końcówki pierwszej połowy i w niemal identyczny sposób pokonał Stanislaua Piashkę, zmniejszając stratę do jednej bramki. Chwilę później Vladyslav Martynov pewnie wykorzystał rzut karny i przy remisie 3:3 wydawało się, że inicjatywę przejęli gospodarze. Nic bardziej mylnego! Jeszcze w tej samej minucie Yaroslav Zmiivskyi trafił na 3:4 i od tego momentu drużyny zaczęły wymieniać ciosy. Po jednym z kontrataków Oleksii Solop na raty pokonał bramkarza gospodarzy (3:5), a Zoria zaczęła budować przewagę. Na 10 minut przed końcem, po kolejnym kontrataku, przewaga gości wzrosła do trzech goli, a AGAPE Team musiał postawić wszystko na jedną kartę. Dwa trafienia pozwoliły zmniejszyć straty do zaledwie jednego gola i do ostatnich chwil spotkania byliśmy świadkami wielkich emocji.
Ostatecznie mecz rozstrzygnął Oleksii Solop, który z własnego pola karnego spróbował zaskoczyć daleko wysuniętego Bartka Sobczyka. Bramkarz gospodarzy musiał ratować się zagraniem ręką poza polem karnym, za co został odesłany z boiska. Oleksii potężnym strzałem zamienił rzut wolny na bramkę, rozwiewając wszelkie wątpliwości, kto zgarnie trzy punkty.
W niedzielny wieczór na Arenie Grenady odbył się mecz o wszystko – starcie dwóch ekip walczących o utrzymanie w II Lidze Fanów. Dziki Młochów podejmowały FC Kryształ Targówek i od pierwszego gwizdka było jasne, że emocji nie zabraknie.
Początek spotkania był bardzo wyrównany. Obie drużyny grały ofensywnie, stwarzając groźne sytuacje pod bramkami rywali. Świetnie spisywali się jednak bramkarze, którzy kilkukrotnie ratowali swoje zespoły przed stratą gola. Przełamanie nastąpiło w 15. minucie – Przemysław Skrzydlewski otworzył wynik spotkania, wyprowadzając Dziki na prowadzenie. Gospodarze poszli za ciosem i chwilę później Viktor Herasymiuk podwyższył na 2:0.
Piłkarze z Targówka nie zamierzali się poddawać – już minutę po drugim trafieniu Dzików kontaktowego gola zdobył Bazyli Grabiec, dając swojej drużynie nadzieję na odwrócenie losów meczu. Ta jednak szybko zgasła. Końcówka pierwszej połowy należała do Dzików, którzy zdobyli kolejne dwa gole, ustalając wynik do przerwy na 4:1.
Po zmianie stron tempo gry nieco spadło, choć obie drużyny nadal próbowały atakować. Przez długi czas brakowało jednak skuteczności. Dopiero na około 10 minut przed końcem Viktor Herasymiuk po raz drugi wpisał się na listę strzelców, podwyższając prowadzenie gospodarzy na 5:1. Kryształ odpowiedział błyskawicznie, zdobywając drugą bramkę i zmniejszając stratę do trzech goli. Ostatnie słowo należało jednak do Herasymiuka, który skompletował hat-tricka i ustalił wynik meczu na 6:2.
Dziki Młochów dzięki tej wygranej zapewniły sobie utrzymanie w II Lidze Fanów. FC Kryształ Targówek natomiast żegna się z tą klasą rozgrywkową i w kolejnym sezonie zagra na niższym szczeblu.
Jeśli kończyć ligę, to tylko w taki sposób! Fantastyczne widowisko zapewnili nam zawodnicy Sirius oraz UEFA Mafia Ursynów, którzy spotkali się w prestiżowym starciu na szczycie tabeli 2. ligi.
Pierwsza odsłona toczyła się praktycznie cios za cios, choć ze wskazaniem na zespół przyjezdnych z Ursynowa. Od początku goście próbowali pokonać Bohdana Bezkrovnyiego, jednak bramkarz Sirius był w znakomitej formie. Gospodarze przetrwali nawałnicę, a pierwszy gol padł po przechwycie na połowie przeciwnika – Vadym Rossokhatyi wykorzystał świetne podanie Yevheniego Androshchuka. Chwilę później Sirius podwyższył na 2:0 i wydawało się, że wszystko mają pod kontrolą. Jednak rzut karny dał gościom wiatr w żagle. Jeszcze przed przerwą Michał Piłatkowski doprowadził do wyrównania, a gospodarze nie mogli otrząsnąć się z kryzysu. Nawet gdy Sirius dochodził do sytuacji strzeleckich, coś zawsze stawało na przeszkodzie. Na szczególne uznanie zasługuje postawa obu bramkarzy – gdyby nie oni, w pierwszej połowie zobaczylibyśmy grad bramek.
Po przerwie UEFA Mafia Ursynów wyszła na upragnione prowadzenie, lecz wtedy Sirius wrzucił wyższy bieg. Jeszcze przy wyniku 2:3 gospodarze stworzyli dwie groźne sytuacje, ale sprawdziło się przysłowie, że "do trzech razy sztuka" – Ivan Gul wyrównał na 3:3.
Od tego momentu na boisku dominowała już tylko jedna drużyna – Sirius raz po raz rozmontowywał defensywę gości, co przekładało się na kolejne bramki. Przyjezdni próbowali się jeszcze obudzić w końcówce, ale dzięki świetnym interwencjom Bohdana Bezkrovnyiego Sirius pozostał poza ich zasięgiem.