PODSUMOWANIE - JESIEŃ 2024 - 1 LIGA!
Nie ma bardziej wyrównanej ligi, która oprócz zbliżonego poziomu wyróżnia się również jakością. Tu niemal każdy może ograć każdego, a na pewno stoczyć wyrównaną batalię aż do ostatniego gwizdka. Mało tu totalnie jednostronnych spotkań. Tym bardziej szacunek dla zespołu piastującego obecnie pierwszą pozycję, okrywając się szatą "The Invincibles", mowa o... zapraszamy na podsumowanie, w którym wszystkiego na temat tej arcymocnej ligi się dowiecie!
I WARSTWA (WIERZCHOŁEK)
1. KSB Warszawa 25 PKT. (8 - 1 - 0)
2. Lakoksy CF 19 PKT. (6 - 1 - 2)
3. AK Volkswagen 18 PKT. (6 - 0 - 1)
Diamentowi, fenomenalni oraz niepokonani - tacy w tej rundzie byli zawodnicy KSB Warszawa. I nawet jeśli uwłacza temu zespołowi słowo mistrza "niespodziewanego" cóż - taka prawda. Nikt nie kwestionował siły tego zespołu na początku sezonu, w żadnym wypadku, ale też nikt (w tym pewnie duża część drużyny) nie spodziewał się aż takiego przemarszu po ligowych rywalach i takiego wyniku na koniec. To, co nie tylko w tej rundzie, ale ogólnie w tym roku, wyprawia KSB da się podsumować jedynie, przeciągłym i pełnym uznania "wow". W końcu wszystko zatrybiło, jak należy. Przez lata królowało permanentne poczucie, iż kołdra tej bandy odkrywa, jak nie kostki, to barki, jak nie barki, to kolana. Teraz w końcu możemy chyba wspólnie stwierdzić, że kadra się wyklarowała, ustabilizowała oraz przyjemnie rozszerzyła, a kołdra została dohaftowana i to złotą nicią. Tym samym absencja jednego gracza potrafi być zastąpiona drugim. Rzecz jasna trzon to fundament. Zawsze obecność braci Grabickich, z przodu Sebka czy w bramce Czarka Wachnika jest priorytetem, ale kiedyś problem był z tym piątym, szóstyam czy siódmym. Teraz potencjał jest o wiele większy, bo i doszły nowe nazwiska, a to i tak - jesteśmy co do tego pewni - nie koniec rozwoju tej drużyny. Tu wciąż jest zapas i miejsce, gdzie ten team może się doskonalić, ozdabiać, rozwijać. Rok 2024 był kapitalny, gracze tego praskiego (tudzież bródnowskiego?) klubu odkręcili podium w sezonie 2023/24 w II lidze, finalnie wbijając na drugie miejsce wyprzedzając Orzełów, Dziki Młochów oraz UEFĘ na samym finiszu. Następnie wzięli udział dzięki "dzikiej karcie" w ogólnopolskim wielkim turnieju 3RK, gdzie zajmując genialne czwarte miejsce (w półfinale przegrali 1:2 ze zwycięzcą Land Of Fire, a w meczu o III miejsce z Husarią Mokotów 2:5) zagwarantowali sobie udział w Socca Champions Leauge, czytaj Lidze Mistrzów Szóstek, która dwa miesiące temu odbyła się na greckiej Krecie. Do srebra, udziału w SCL - co trzeba uznać za imprezę życia (a na niej nawet udało się wyjść z Fazy Grupowej) teraz dorzucamy złoto po rundzie jesiennej. KSB wygrało, idąc po kolei: z Bandziorsami 10:6, Esportivo 14:5, Rangersami 3:2, Ukrainan Vikings 5:4, Impulsem UA 8:6, Husarią Mokotów 6:5, Fair Partner 7:4, Inferno Team 11:8, a na samym końcu - w meczu kolejki - zremisowali pomimo prowadzenia 5:3 z CF Lakoksami 5:5. Lista jest długa, a skalpy zacne. Jak widać kilka razy było nerwowo, było na styku (trzy razy wygrana jedną bramką w meczach z Husarią, Rangersami oraz Ukrainan), ale zawsze koniec końców ze szczęśliwym zakończeniem. To klasa i mistrzowski kunszt tak wyciągać wyrównane mecze na swoją korzyść. Ten rok był niemal perfekcyjny w wykonaniu ekipy Michała Tarczyńskiego - klasyfikacja indywidualna to na tę chwilę indywidualny poligon graczy tego zespołu: król strzelców: KSB (M. Grabicki), król asyst: KSB (S. Sobieszczuk), kanadyjczyk: KSB (M. Grabicki), bramkarz sezonu: KSB (Cz. Wachnik), MVP sezonu: KSB (M. Grabicki) - ułożyło się to, czy też, zostało wywalczone, w iście hollywoodzikm stylu - udało się z podniesioną głową wejść na piedestał, w sumie to po raz pierwszy w historii istnienia klubu (przynajmniej na trochę wyższym poziomie) a teraz czas dokonać czegoś, co często bywa nawet trudniejsze. Mianowicie na ów piedestale pozostać i nie dać się strącić innym, aspirującym do tego miana ekipom, bo będą tego próbowały. Trudne zadanie, ale po takiej rundzie nie mamy prawa odbierać pomyślności tej misji KSB Warszawa. Runda i rok petarda, która została faktycznie odpalona wraz z sylwestrem tegoż (chyba ktoś tu swoje noworoczne marzenia ulokował w drużynę, co opatrzności wychwyciły i wysłuchały) roku. Tylko Ogień Bielany w Ekstraklasie może z KSB Warszawa konkurować o miano największej pozytywnej niespodzianki w tym sezonie, a mówimy o gronie aż 156 drużyn w rozgrywkach - to duża nobilitacja. Warto jednak nie odlecieć i uważać z pokorą, bo karta szybko potrafi się odwrócić, a jeden przegrany mecz sprawia, iż z Lakoksami od razu będzie mecz o lidera (jeśli team Bartka by go wygrał wówczas poprzez mecz bezpośredni przegania wraz z swoim zespołem KSB). Ten rok był wybitny, a jaki będzie następny? Na razie możemy powiedzieć tylko tyle, iż zawodnicy tego praskiego klubu trafili nie w czułe serce prezesa, ale w jeszcze wrażliwszą Tarczę.
Szósty października, godzina koło osiemnastej. Debiutujące u nas CF Lakoksy przegrywa - a to dopiero trzecia seria gier - swój drugi mecz z rzędu. Nastroje? Nie mogą być dobre. Aktualne miejsce w tabeli to trzy oczka nad strefą spadkową: siódme miejsce. Nie tak miała wyglądać przygoda z nowymi, naszymi rozgrywkami. Nie tak. W tamtym momencie team z Góry Kalwarii mógł myśleć co najwyżej o środkowej części tabeli. W tym się jednak specjalizują aligatory: cierpliwość, uśpienie czujności ofiary i nagły atak. Zadziałało! Wszystko zmieniło się od spotkania z Husarią Mokotów. Początek meczu? Kontynuacja horroru z początku sezonu, szybkie dwa gongi, 0:2 dla mokotowskiej ekipy, a ona w dodatku napędzona dwoma zwycięstwami z rzędu w pierwszych trzech meczach sunie dalej po kolejne gole. Brakuje jej jednak finalizacji swoich akcji i... i wtedy wszystko, jakimś magicznym dotknięciem, zmienia się. Gdzieś w okolicach piętnastej-dwudziestej minuty wszystko wywraca się do góry nogami. Od tego momentu to Husaria zainfekowana niemocą, przejmuje pałeczkę z napisem "strefa spadkowa - nie dotykać" od Lakoksów, zaś ci... od tego momentu nie przegrywają już ani razu, w przeciwieństwie do Husarii, która z kolei na odwrót - już ani razu nie wygrywa i wpada w totalny dół. Krokodyl, choć długo wydawało się, że topi się w wodach realiów pierwszoligowych i błądzi gdzieś po omacku, w najważniejszym momencie odnajduje rezon, łapie orientację w terenie i od tego czasu aż do teraz mamy do czynienia z prawdziwą bestią, podwodnym postrachem, który z powodzeniem kąsa na mieliźnie - czytaj na boiskach AFWu - co weekend. Zespół od czwartej do dziewiątej kolejki wykręca najlepsze statystyki ze wszystkich: 16 na 18 możliwych punktów (bilans bramkowy +11), KSB 16 na 18 możliwych punktów (bilans bramkowy +10), AK Volkswagen 15 na 18 możliwych punktów (bilans bramkowy +13). Jakie mecze składają się na tę świetną serię sześciu meczów z rzędu bez porażki? Zaczęło się tak jak wspominaliśmy od 10:6 z Husarią, następnie arcyważne 6:5 AK Volkswagen, 5:3 Fair Partner, 3:0 Bandziorsi, 5:4 Rangersi oraz 5:5 na sam koniec z liderem KSB Warszawa. Klub Bartka Królaka po tym pięknym i nagłym zrywie, cudownym zmartwychwstaniu, nagle znalazł się na... drugiej pozycji! Co więcej w meczu z KSB długo bili głową w mur, zawodnicy Michała Tarczyńskiego trzymali swojego rywala na bezpieczny dystans, ale kiedy Lakoksy w końcu odnalazły rytm, to chociażby w sytuacji sam na sam, w jednej z ostatnich akcji meczów, Krokodyle obiły poprzeczkę przy stanie 5:5. Gdyby ten strzał zakończył się piłką w sieci, wówczas KSB miałoby 24 punkty, zaś Lakoksy 21 i kwestia mistrzostwa byłaby jak najbardziej sprawą otwartą i wszystko byłoby zależne od nich. W zaistniałej sytuacji droga po złoto znacznie się komplikuje, ale nie jest ścieżką awykonalną, wszak jeśli tylko raz KSB się potknie (tym razem będzie musiało się na przykład pojedynkować z piekielnie silnym AKV), a Krokodyle nadal będą bezbłędne, to w meczu bezpośrednim zwycięstwo teamu z Góry Kalwarii sprawiłoby, że to właśnie oni znaleźliby się na pierwszym miejscu. Patrząc na to jak dużo szalenie ciężkich testów przed KSB (przed Lakoksami rzecz jasna też) to łatwo sobie wyobrazić, że gdzieś punkty im uciekają, a wówczas wszystko może się zdarzyć... wszakże lakoksy to nie tylko napis na dropsach, ale też - z dużym prawdopodobieństwem - napis na kruszcu, wręczonym podczas czerwcowej gali: pytanie tylko jakiego koloru będą te medale?
AK Volkswagen dołączyło do nas, kiedy liga już trwała. W trzeciej kolejce weszli oni w miejsce pokiereszowanego i rozbitego Esportivo, które wycofało się z rozgrywek. Skorzystały na tym dwie ekipy: KSB oraz Rangersi, bo jako że byli już po meczach z Espo, nie musieli rozgrywać meczu z AKV, a umówmy się, iż w obecnej formie team Eryka Zielińskiego a Volkswagen AK to przepaść w skali trudności. Zespół, którego najjaśniejszą gwiazdą jest Oskar Zaks ligę zaczął ze stratą sześciu potencjalnych punktów, bo od trzeciej ligowej kolejki. Drużyna w zielonych trykotach nic sobie z tego nie robiła. Od początku - mimo wszystko - była pewniakiem do strefy medalowej, a co za tym idzie awansu do Ekstraklasy. Nie ulega bowiem wątpliwości, iż tam jest jej miejsce. Team AKV bez wątpienia ma potencjał, aby śmiało konkurować z najlepszymi z najlepszych, a wcale nie jest powiedziane, iż takie tuzy jak EXC, Gladiatorzy czy Otamany z tą drużyną byłyby stawiane w roli faworyta. To zespoły o bardzo zbliżonym potencjale, a pierwsza liga dla Zaksa i reszty jest tylko przystankiem do odhaczenia. Czy w tym czasie uda się temu zespołowi zgarnąć złoto? Nie wydaje się. Strata siedmiu punktów jest raczej zbyt wielka (pamiętajmy, że sześć punktów uciekło siłą rzeczy), a już na pewno nie wszystko jest zależne od nich, co dla tak silnego teamu musi być frustrujące. Na pocieszenie medale wydaje się za to już bardzo prawdopodobne, bo choć za nimi roi się od silnych i jakościowych zespołów, to mimo wszystko nie są oni - przynajmniej na ten moment - na tym pułapie, co zieloni. No i mimo dwóch spotkań więcej wszyscy już mają do nich pokaźną stratę. Nie jest jednakowoż tak, iż zespół Volkswagena jest nie do ruszenia. Udowodniły to już Lakoksy ogrywając ich po zaciętym starciu 6:5, ale też pokazało to kilka innych teamów, grając z nową drużyną jak równy z równym (Inferno 4:5, Impuls 7:9, Fair Partner 7:9). Przed nową potęgą piłkarskich szóstek w Warszawie misja, aby wiosnę dograć w zdrowiu, przypieczętować podium oraz jeszcze lepiej naoliwić dobrze pracującą maszynę przed zmaganiami za rok - najprawdopodobniej - już w elicie Ligi Fanów.
II WARSTWA (ŚRODEK)
4. Warsaw Rangers 16 PKT. (5 - 1 - 3)
5. Impuls UA 16 PKT. (5 - 1 - 3)
6. Fair Partner 11 PKT. (3 - 2 - 4)
7. Ukrainan Vikings 11 PKT. (3 - 2 - 4)
Dla drużyny Olafa Gontarka bardzo udana runda. Warsaw Rangers to kolejny zespół debiutujący w naszych rozgrywkach, który z marszu wnosi świeżość oraz jakość. Niektóre teamy potrzebują czasu na aklimatyzację i zapoznanie się z nowymi realiami - szczególnie, kiedy przychodzi się z tak innej ligi, specyficznej, jaką jest Playarena - ale nie oni. Oni od razu pokazali, że transfer ich do tak piekielnie silnej ligi, w jakiej się obecnie znajdują, było dobrym pomysłem. Sezon rozpoczęli fantastycznie, bo od dwóch pewnych zwycięstw, wpierw z Esportivo, a następnie z Bandziorsami. Pierwszy pstryczek nastąpił w trzeciej kolejce, kiedy minimalnie zostali ograni przez drużynę KSB Warszawa 2:3. Czwarta kolejka? Znów bez zwycięstwa, tym razem remis po wyrównanym pojedynku z ukraińskim Fair Partner 6:6. To nie koniec złych wieści, bo w piątej kolejce również nie nadeszło przełamanie, ba! Był to chyba najgorszy mecz dumy Grocha, kiedy ulegli Ukrainan Vikings aż 5:10. Przełamanie dopiero nadeszło, a jakże... ze starym dobrym znajomym, Husarią Mokotów, kiedy pomimo, iż przez bardzo długą część spotkania były mistrz Playarena Warszawa (2023 - Warsaw Rangers) przegrywał z obecnym (Husaria Mokotów), to finalnie zdołał obrócić mecz na własną korzyść i zgarnąć pełną pulę punktów. W następny weekend gracze Olafa pauzowali, gdyż dostali darmowe punkty od Bandziorsów (3:0), a ich serię dwóch zwycięstw z rzędu zatrzymały rozpędzone Lakoksy CF (choć tu ekipa z Pragi przez większość meczu prowadziła) ogrywając Rangersów w końcówce 5:4. Debiutantom przed przerwą zimową pozostał ostatni mecz - z ukraińskim Impulsem - Rangersi wygrali ten mecz pewnym wynikiem 9:5, choć trzeba tu uczciwe dodać, że mecz diametralnie zmienił się po czerwonej kartce dla bramkarza Impulsu. To właśnie wtedy z wyrównanego starcia zrobił się mecz tylko do jednej bramki. Finalnie gracze w czarnych trykotach uzbierali szesnaście punktów, co trzeba uznać za świetny rezultat, a czwarte miejsce które okupują po jesieni jest w pełni zasłużone. Mimo wszystko mamy wrażenie, iż podium na tę chwilę jest poza zasięgiem tej bardzo walecznej i zadziornej ekipy - po prostu całe TOP3 wydaje się punktować zbyt regularnie. Tę tezę dopiero czas zweryfikuje, a charakterna ekipa Olafa, z pewnością będzie chciał nam udowodnić błąd. Duże rozgoryczenie mogą odczuwać za to gracze Impulsu UA. Przez bardzo długi czas wydawało się, że kwestia mistrzostwa rozstrzygnie się między nimi a KSB. Do 26 października ukraińska ekipa mogła rozkosznie wylegiwać się zasiadając na ligowym tronie. Wydawało się, że nic ich nie może ruszyć stamtąd ruszyć - ich główny rywal wyleciał do Grecji na Socca Champions Leauge - tym samym rozpoczęło się bezkresne i bezkonkurencyjne panowanie w pojedynkę. Gdyby dwudziestego szóstego października, kierownik tej drużyny, udałby się na przedwczesny sen zimowy, po przebudzeniu dwudziestego czwartego listopada, zdębiałby lub oszalał. Bądź to i to. Po prostu nie uwierzył w zastany obraz, który kiedy się kładł kreślił się w barwach, jakby malował go Michał Anioł, a po przebudzeniu ujrzał nie freskę "Sądu Ostatecznego" a pseudosztukę "Rozpadu Totalnego" rodem z XXI wieku. Pięć kresek na krzyż i wylana na to w pośpiechu i bezmyślnie farba. W każdym razie istny koszmar. Autorstwa? Czterech ekip, ale o tym zaraz. Z pierwszego miejsca, piętnastu na piętnaście punktów, bilansu bramkowego +15, przewagi: dziewięciu punktów nad AK Volkswagen, siedmiu nad Warsaw Rangers, sześciu nad Lakoksami, mamy obecnie... stratę: dziewięciu punktów do KSB Warszawa, trzech do Lakoksów, dwóch do AK Volkswagen oraz stopniała przewaga nad WR do zera. Miejsce? Z pierwszego na piąte. Ostatnie cztery mecze? Zero zwycięstw, a na marne pocieszenie jeden remis z Ukrainan Vikings 7:7. Trzech oprawców, wyżej wspomnianych autorów tej przykrej sztuki? Podpisało się pod nią trio: AKV, KSB oraz Warsaw Rangers. Malarze i psotnicy znani w okolicy. Nastąpił więc bolesny upadek z dużej wysokości. I teraz pytanie: kryzys ukraińskiej ekipy czy korzystny terminarz z początku sezonu albo odwracając perspektywę: niekorzystny z jej końca? Z opcji terminarza można byłoby się tłumaczyć, gdyby nie jeden mecz z drugiej kolejki z Lakoksami (o tym za chwilę). Faktycznie Implus miał trudną końcówkę, zagrał wszak z pierwszą, trzecią oraz czwartą ekipą - czyli czołówką i może po prostu ten poziom trochę przerósł ten ukraiński team? Perspektywę psuje tylko ten mecz z Lakoksami z drugiej kolejki, kiedy wygrali aż 9:4! Myśląc nad tym dochodzimy do takiego wniosku: trudny terminarz zgrał się z ciut gorszą formą Impulsu, ale nie z żadnym kryzysem, a co najwyżej zadyszką. Po przełamaniu Impulsu w szóstej kolejce przez KSB gdzieś zasiało się ziarno niepewności, które wykiełkowało do olbrzymich rozmiarów, zasłaniając przy tym ligowe pudło i piękne perspektywy. Na koniec pozytywnie: kiedy usunie się zaporę, tę gigantycznych rozmiarów przeszkodę, podium nadal tam jest i jest ku niemu relatywnie blisko (dwa punkty straty) - trzeba tylko szybko się ogarnąć. Nie będzie łatwo, ale nie jest to niemożliwe.
Jeśli dodać flagi narodowości ekip to mielibyśmy żółto-niebieską ścianę po środku tabeli. Między piątym a siódmym zespołem. Pierwsze cztery zespoły to biało-czerwone barwy, następnie wkracza ukraińskie trio, a kończy ponownie polska trójca. W tej ukraińskiej ścianie po Impulsie kolejne miejsce zajmuje Fair Partner. Dużo oczekiwaliśmy po tym zespole, pamiętaliśmy ich z bojów z ligi bemowskiej, kiedy potrafi w najwyższej klasie rozgrywkowej, grając z ExC Mobile Ochota, Gladiatorami czy KS Browarkiem wygrać ligę. Chyba nie sposób w warszawskim światku szóstek przywitać się z publiką w lepszy sposób. Fenomenalna reklama, jaką sobie zespół w błękitnych strojach zagwarantował nie odzwierciedliła się w stu procentach w Lidze Fanów. Nie jesteśmy pewni, ale prawdopodobnie duży wpływ na to mają liczne absencje, z obsadą bramki na czele. Artem Solnikov, świetny goalkeeper nie pojawił się w tym sezonie ani razu. W pierwszych pięciu meczach tej kampanii udało się jakoś te braki zatuszować, albowiem tylko raz ukraiński zespół poniósł porażkę z Impulsem 3:4 - tracąc gola w ostatniej akcji meczu - ponadto trzy zwycięstwa (Inferno, Bandziorsi, Ukrainan Vikings) oraz jeden remis (Warsaw Rangers). Tym samym po pięciu ligowych kolejkach Fair Partner był na podium i wydawało się, że wszystko jest pod ich kontrolą. Że potwierdzają nasze przedsezonowe predykcje. Tymczasem ostatnie cztery kolejki to ten sam smutny scenariusz, co w przypadku Impulsu: trzy porażki (AK, KSB, Lakoksy) oraz jeden remis (Husaria). Mając osiem punktów straty do medalowej strefy trudno na tę chwilę debiutantom w naszych rozgrywkach wieszczyć pozytywną premierową kampanię w Lidze Fanów - na ten moment raczej będzie to okopywania się w środkowej części ligi. Ukrainan Vikings jest ostatnią, trzecią - co mogliście po nazwie tej ekipy domyślić się - ukraińską drużyną w tej lidze. Wydawało się, że spośród tych trzech drużyn UV będą odstawać najbardziej, ale - choć w sumie patrząc na tabelę i miejsca to to się potwierdziło - wcale nie ma dużej różnicy w ich grze od Impulsu i Fair Partner. Szczególnie imponujący był październik, kiedy to przyszło mierzyć się z AK Volkswagen, KSB Warszawa, Lakoksami oraz Rangersami. Wydawało się, iż taka karkołomna ścieżka zakończy się licznymi sińcami oraz bólami. Tak się nie stało, mieliśmy za to dobry, wyrównany mecz z mistrzem rundy, finalnie przegrany 4:5, mocarne zwycięstwo z Rangersami aż 10:5! Dobry mecz z AKV, gdzie przegrali 8:11 i wreszcie czwarty, chyba najlepszy mecz rundy i jakże cenne oraz dość jednak nieoczekiwane zwycięstwo z samymi srebrnymi medalistami rundy, Lakoksami CF 7:6. Brzmi dobrze? Dodajmy, że w trzech ostatnich meczach nie przegrali już ani razu! Wikingowie wygrali aż 12:2 z Inferno Team oraz dwukrotnie zremisowali, raz 3:3 z Bandziorsami oraz 7:7 z Impulsem. W przypadku graczy o białych trykotach i niebiesko-żółtych sercach, najgorszy okazał się sam start ligi, kiedy wpierw musieli uznać wyższość Fair Partner, a następnie będącej jeszcze w formie Husarii Mokotów.
III WARSTWA (GŁĘBINY)
8. Husaria Mokotów 7 PKT. (2 - 1 - 6)
9. Warsaw Bandziors 3 PKT. (1 - 1 - 7)
10. Inferno Team 2 PKT. (1 - 0 - 8)
Zaginęła nam jedna ekipa, po prostu wzięła sobie i zniknęła, z dnia na dzień. Została gdzieś na ulicach Mazowieckiej bądź Nowego Światu. Gdzie jest Husaria Mokotów jaką znamy? Poziom zweryfikował? Chyba nazbyt śmiała teza. Mokotowski klub w przeszłości przecież z powodzeniem grał z połową drużyn z tej ligi (KSB, Inferno, Rangersi, Bandziorsi czy Ukrainan Vikings), osiągając dobre wyniki, zdecydowaną większość wygrywając. Tu nie o umiejętności chodzi, a o głowę - gdzieś totalnie coś pękło. Najłatwiej powiedzieć, że po prostu "psycha sajting" do zera, bo patrząc na to, że ten team jeszcze w czwartej kolejce miał na swoim koncie sześć z dziewięciu punktów (przegrał tylko w pierwszej kolejce, kiedy z pewnego 5:2 na 10 minut przed końcem zrobiło się 5:6 dla Impulsu - tym samym Impulsem, który do piątej kolejki miał pięć na pięć wygranych meczów będąc w turbo gazie), trzecie miejsce w lidze i w dodatku dość szybko ustawił sobie nawet czwarty ligowy mecz z Lakoksami, już po niecałym kwadransie prowadząc 2:0 i idąc po kolejne gole oraz 9 na 12 punktów. Nie była może to najlepsza wersja Husarii, ale mimo wszystko sportowo wciąż się to jak najbardziej broniło i wydawało się, że kurs Husarii na ekstraklasę jest niezachwiany. Koło dwudziestej minuty omawianego meczu sezon dla tego mokotowskiego klubu zakończył się. Husaria już do przerwy dostała szybkie cztery gole od Lakoksów, a potem... od tego momentu, przez sześć następnych meczów ten team, który przyzwyczaił nas do wygrywania... nie wygrał już ani razu. Sześć kolejnych spotkań bez wygranej, to seria, która w dziesięcioletniej historii klubu - patrząc nawet przez pryzmat wszystkich trzech drużyn, jakie ten team posiada - nigdy nie miała miejsce. Zapaść, kryzys oraz morale blisko dna, czyli aktualnej pozycji w tabeli. Aż w pięciu na dziewięć meczach Husaria grała bez zmian, co ma się nijak do ich szerokiej kadry. Co więcej, w spotkaniu z AK Volkswagen było już tak źle, że musieli kończyć spotkanie w... czterech. Może na ciut niższym poziomie jeszcze by to przeszło, ale nie w pierwszej lidze, o czym srogo przekonali się zawodnicy tego zespołu. Mimo tylu perturbacji, które miały miejsce w tej drużynie Husaria nadal grała wyrównane spotkania - trzy razy przegrała jedną bramką - Warsaw Rangers 4:5, KSB Warszawa 5:6, Impuls UA 5:6. Raz zremisowała z Fair Partner 3:3. Raz przegrała dwoma z Warsaw Bandziors 6:8 - choć do trzydziestej minuty wygrywali pewnie aż 4:1 i w niecałe dwadzieścia minut stracili siedem bramek (!) z rzędu! Pozostałe dwie porażki, to pierwsza z Lakoksami, gdzie jak wcześniej wspominaliśmy wszystko się zaczęło, a druga to najwyższa porażka tego klubu na jesieni, czyli 5:11, gdzie gracze Husarii kończyli w czterech (i grali drugi mecz z rzędu, mając w nogach spotkanie z liderem KSB - nadrabiali przez wylot na Socca Champions Leauge, które było w październiku), więc rywal aby być fair w stosunku do Husarii, która z kolei ściągnęła zawodnika jak "zieloni" mieli tylko pięciu przez pierwsze dziesięć minut, też kończyli w czterech. Reasumując potencjał tego klubu jest naprawdę duży, co było widać w wielu fragmentach tego sezonu, może nawet na to, aby z powodzeniem grać w ekstraklasie - ale przy takim mentalu z papieru oraz braku zaangażowaniu nic więcej, niż środek pierwszej ligi się nie wykręci. Nigdy. Czy na to - środek tabeli - może liczyć także Warsaw Bandziors? Na pewno są ku temu bliżej, niż po ósmej serii gier, kiedy na ich koncie widniało... zero punktów. W dodatku w dziewiątym meczu mieli już 1:4 z Husarią w plecy i wydawało się, że nic, ale to nic dobrego już ich w tym sezonie nie spotka. I wtedy przyszło przełamanie. Team z Ursynowa w dwadzieścia minut odwrócili losy meczu. Może więc i w równie krótkim czasie odkręcili cały sezon? Mimo wszystko o to będzie o wiele trudniej. Na tę chwilę, aby wygrzebać się ze strefy spadkowej należałoby mieć jedenaście punktów - czyli o osiem więcej, niż mają. A przecież rywala nadal będą punktować. Perspektywy, aby wyczołgać się z ligowego dołu nadal są nikłe. W przypadku ekipy Bandziorsów każdy punkt mógłby być na wagę złota, a ci go jeszcze oddali w gratisie wraz z oddaniem walkowera dla Lakoksów w siódmej serii gier. I w tamtym momencie chyba czara goryczy przelała się, nastąpiło małe trzęsienie ziemi, ursynowskiej ziemi, a zespół, co godne pochwały, zmobilizował się. Efekt? W końcu dużo zawodników (inna sprawa, że część tej ekipy to jedenastkowicze, którzy po prostu pokończyli już swoje sezony, jak w przypadku najjaśniejszej gwiazdy WB Szymona w Łodzi) mogło się zjawić, co było od razu widoczne. Dwa ostatnie mecze? Bez porażki, remis z Ukrainan Vikings oraz zwycięstwo z Husarią Mokotów. Znów oglądaliśmy ten sam, imponujący zespół z zeszłego roku, kiedy co prawda chłopaki z Ekstraklasy spadli, ale kiedy trzeba było i kiedy nastał moment krytyczny, ci znowu się dźwignęli i zaczęli grać, jak z nut. W kwestii tego zespołu wszystko rozbija się o kadrę, jak ta będzie, to Bandziorsi mogą napaść na każdego ligowego rywala, ale nawet jeśli ów rabunek punktowy nastąpi to nie Bandziorsi będą uciekać, a dopiero co najwyżej ruszą w pościg. Czy piekło zamarzło? Patrząc na dorobek punktowy Inferno Team możemy wysnuć taki wniosek. Zespół Igora Patkowskiego ma potencjał, aby co jakiś mecz postawić się niemal każdemu (odczuło to szczególnie KSB, Bandziorsi, Impuls, AK Volkswagen czy Lakoksy), ale są to raczej zrywy, niż codzienność. Czerwona latarnia świeci wątpliwej jakości blaskiem dwóch punktów wprost z czeluści ligowego dna i trudno wierzyć, ażeby w tej materii doszło do zmian wiosną. Owszem team niebiesko-czarnych ma świetnych zawodników (tak zwane znakomitości), regulamin również jest aktualnie - w końcu chciałoby się rzec - ściśle przestrzegany, ale to nadal za mało na tak silne zespoły, z którymi idzie się mierzyć. Szczególnie przykre były dwa mecze z ligowymi średniakami - Husarią Mokotów oraz Ukrainan Vikings - spotkania zakończone identycznym rezultatem 2:12. Najlepszy mecz? Wynikowo pewnie ten wygrany, z Warsaw Bandziors i to aż 10:4, ale tak sportowo to jeszcze lepsze wydaje się 4:5 mega silnym AGV (do przerwy remis) czy 4:6 (3:2 dla Inferno do przerwy) z będącym wówczas w mega formie Impulsem. Na ten moment zespół Igora traci aż dziewięć punktów, a w zasadzie dziesięć, patrząc na mecz bezpośredni Inferno z siódmym Ukrainan Vikings przegrany aż dziesięcioma. Biorąc pod uwagę, że rywale też na pewno będą punktować, niemal nieuniknionym i niepodważalnym jest spadek do II ligi. Czerwona strefa przylgnęła do Inferno Team i w tym sezonie nie będzie już inaczej, ale na pocieszenie: w drugiej lidze z pewnością zespół ten będzie walczył o górną część tabeli.
I LIGA (PREDYKCJE)
KSB Warszawa ma za sobą niezapomniany, wspaniały rok, zwieńczony zasłużonym mistrzostwem za rundę jesienną. Mimo, że pozycja wyjściowa, kiedy masz 25 PKT., a twój rywal o złoto 19 PKT. (CF Lakoksy) oraz 18 PKT. (AK Volkswagen) jest więcej, niż bardzo dobrze - to obraźcie się lub nie - sytuacja wciąż jest mimo wszystko otwarta. Ta liga jest wyjątkowo silna, a niemal każdy z dziewięciu meczów, tym bardziej teraz, będzie piekielnie trudny. Jeśli Lakoksy lub Volkswagen nie zwolnią, będą odnosić zwycięstwo za zwycięstwem, to wystarczy jedna porażka KSB, aby od razu rywale doskoczyli na wyciągnięcie ręki - wówczas przegrany mecz bezpośredni będzie decydował, a w nim może być różnie. Na tę chwilę KSB jest głównym predetendtem do końcowego triumfu, ale kurs - gdyby tylko takowy istniał - nie byłby aż tak sprzyjający, jak część ekipy KSB myśli. Tu jeszcze sprawa nie jest zamknięta i naszym zdaniem bardzo długo nie będzie. Jedno w naszej ocenie nie ulegnie zmianie: skład podium. Pytanie tylko w jakiej kolejności. Następnie w walce o czwarte miejsce możemy mieć bój między Rangersami, Impulsem, Fair Partner oraz Ukrainan Vikings. Nawet szalona pogoń Husarii wchodzi w grę. Trudno natomiast ze strefy spadkowej będzie się dźwignąć duetowi Bandziorsi - Inferno.
KLASYFIKACJA INDYWIDUALNA
TOP5 STRZELCÓW: 21 goli - Maciej Grabicki (KSB Warszawa), 20 goli - Oskar Górka (Warsaw Rangers), 19 goli - Andrii Bubentsov (Fair Partner), 18 goli - Sebastian Maśniak (Husaria Mokotów), 16 goli - Vladyslav Budz (FC Impuls UA)
TOP5 ASYSTENCI: 16 asyst - Sebastian Sobieszczuk (KSB Warszawa), 11 asyst - Oskar Zaks (AK Volkswagen), 9 asyst - Dima Oleinikov (Ukrainan Vikings), 9 asyst - Roman Soltys (FC Impuls UA), 8 asyst - Maciek Grabicki (KSB Warszawa)
TOP4 KANADYJCZYK: 29 (21G + 8A) - Maciej Grabicki (KSB Warszawa), 25 (20G + 5A) - Oskar Górka (Warsaw Rangers), 24 (8G + 16A) - Sebastian Sobieszczuk (KSB Warszawa), 23 (16G + 7A) - Vladyslav Budz (FC Impuls UA)
TOP4 BRAMKARZE: 0.74 - Cezary Wachnik (KSB Warszawa), 0.54 - Jędrzej Nidzgorski (Warsaw Rangers), 0.38 - Volodymyr Slobozheniuk (FC Impuls UA), 0.36 - Radosław Wąszewski (Lakoksy CF)
TOP5 MVP: 35 PKT. - Maciek Grabicki (KSB Warszawa), 32 PKT. - Oskar Górka (Warsaw Rangers), 29 PKT. - Cezary Wachnik (KSB Warszawa), 27 PKT. - Miłosz Nowakowski (Lakoksy CF), 23 PKT. - Piotr Grabicki (KSB Warszawa)
Tabela
Poz | Zespół | M | Pkt. | Z | P |
---|---|---|---|---|---|
1 | EXC Mobile Ochota | 9 | 22 | 7 | 1 |
2 | Gladiatorzy Eternis | 9 | 21 | 7 | 2 |
3 | Ogień Bielany | 9 | 21 | 7 | 2 |
4 | FC Otamany | 9 | 19 | 6 | 2 |
5 | KS Browarek | 9 | 15 | 5 | 4 |
6 | ALPAN | 9 | 13 | 4 | 4 |
7 | TUR Ochota | 9 | 13 | 4 | 4 |
8 | Explo Team | 9 | 6 | 2 | 7 |
9 | MKS Piaseczno | 9 | 0 | 1 | 8 |
10 | Contra | 9 | 0 | 0 | 9 |